wtorek, 27 stycznia 2015

3.Nigdy nie wiadomo kiedy będzie za późno, by kogoś zatrzymać.

Udaliśmy się prosto do gabinetu Mizukage.
- Już jesteśmy Yagura-sama - powiedział Mangetsu
- Były jakieś problemy po drodze ? - zapytał
- Żadnych
- W porządku wracaj do swoich obowiązków
- Hai - i po chwili białowłosy wyszedł z gabinetu.
- Tu jest kopia traktatu dla naszej wioski - odparłam i mu ją podałam.
- Dzięki, dobra robota - rzucił po czym wstał i do mnie podszedł. przytuliłam się do niego.
- Przepraszam braciszku - powiedziałam cicho
- Nie ma sprawy mała - odpowiedział równie cicho i odsunął się ode mnie - Idźcie odpocząć po podróży - dodał
- Hai - odparłam i wyszliśmy z gabinetu.
Po dziesięciu minutach byliśmy w domu.
- Jeszcze się na mnie złościsz ? - zapytał
- A jak myślisz Madara ? - zapytałam a chłopak wzruszył ramionami
- Czy kiedykolwiek będziesz chciała zamieszkać ze mną w Konaha ? - zapytał
- Może kiedyś - odparłam
Chwilę później zasnęłam opierając głowę na ramieniu męża.

Minął już tydzień od naszego powrotu. Yagura codziennie nas odwiedzał, ale dzisiaj się nie pojawił więc postanowiłam do niego pójść żeby sprawdzić co się dzieje. Madara uparł się że musi iść ze mną więc się zgodziłam. Kiedy tylko weszliśmy do budynku czułam, że coś jest nie tak. Ruszyłam biegiem do gabinetu brata, kiedy tam weszliśmy Yagura leżał zakrwawiony na podłodze. Podeszłam i uklęknęłam obok niego.
- Braciszku co tu się stało ? - zapytałam a po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
- Oni już od dawna planowali moją śmierć - zaczął - Madara zaopiekuj się moją małą siostrzyczką, tylko na Ciebie mogę liczyć - dodał
- Zaopiekuję się nią - powiedział cicho chłopak
- Jak to od dawna planowali ? - zapytałam przypominając sobie wcześniejsze słowa brata
- Po prostu planują mnie zabić już od dwóch lat. Cieszę się, że przywódca Yuki zażądał ślubu bo dzięki małżeństwu z Uchihą będziesz bezpieczna Michiru. Uważaj na siebie, kocham Cię siostrzyczko.
- Ja ciebie też Yagura - szepnęłam
Mój brat nie żyje. Płakałam przytulając się do jego ciała. Drzwi gabinetu otworzyły się a do środka wbiegła Mei w towarzystwie oddziału ANBU.
- Spóźniliśmy się - warknęła Terumi
Dlaczego to znowu się dzieje ? Znowu straciłam kogoś bliskiego, ważnego dla mnie. Najpierw rodzice, teraz Yagura. Został mi tylko Madara, nie mogę go stracić. Nie znoszę go ale na swój sposób jest mi bliski.
Uchiha złapał mnie za ramiona i odciągnął od ciała Mizukage, którym zajęła się Mei i ANBU. Przytuliłam się do chłopaka czym chyba go zdziwiłam bo się spiął ale odwzajemnił uścisk.
Następnego dnia odbył się uroczysty pogrzeb. Jako jedyna krewna zmarłego stałam na samym przodzie wśród obecnych na pogrzebie mieszkańców Kirigakure. Po uroczystości ogłoszono, że kolejnym Mizukage zostanie Mei Terumi.
Nie mogę już patrzeć na tę wioskę i na tych ludzi. Wszystko tutaj przypomina mi brata. Idąc ulicami widzę miejsca w które lubił chodzić. Ciągle widzę jego twarz, ten jego wredny uśmieszek a potem jego ostatni przed śmiercią uśmiech. Nie jestem w stanie żyć tak dłużej.
- Madara zabierz mnie stąd - poprosiłam
- Dokąd ? - zapytał
- Zabierz mnie do domu - powiedziałam cicho i to wystarczyło by zrozumiał.
Napisałam list i dałam go Sumiteru by przekazał go Mizukage. Jeszcze tego samego dnia spakowaliśmy się i wyruszyliśmy do Konohy.
Drugiego dnia wędrówki wyczułam dwie chakry. Jej właściciele zbliżali się do nas.
- Madara będziemy mieli towarzystwo - powiedziałam cicho.
Co oni tu do diabła robią ? I dlaczego podążają w naszym kierunku ?
Zatrzymaliśmy się i wyciągnęłam Ikazuchi, uniosłam je i skrzyżowałam przed sobą.
- Czego tu szukasz Itachi Uchiha ? - zapytałam głośno i po chwili chłopak stał przed nami wpatrując się we mnie swoim Sharinganem.
- Skąd wiedziałaś ? - zapytali wspólnie obaj Uchiha
- Po prostu to wyczułam, masz specyficzną chakrę - odparłam. Niespodziewanie ktoś mnie zaatakował ale odbiłam wszystkie lecące w moim kierunku kunaie i senbon.
- Witaj Kisame dawno się nie widzieliśmy - rzuciłam
- Rzeczywiście - odparł mierząc mnie spojrzeniem.
- Czego chcecie ? - zapytał Madara
- Nie twój interes Uchiha - warknął Hoshigaki
- Mylisz się, jeśli masz coś do Michiru to masz coś do mnie - odparł brunet
- Nie przejmuj się nim Madara - rzuciłam a Kisame spojrzał na mnie zdziwiony
- O czym ty bredzisz ? - zapytał
- Po prostu odwal się od mojej żony - warknął Madara a mężczyźni stojący naprzeciw nas mieli zszokowane miny
- Jesteś żoną Uchihy ? - zapytał Kisame niedowierzając
- Tak - potwierdziłam - Co cię tak dziwi ? - zapytałam
- Nie mogę uwierzyć i tyle - rzucił
- Chciałem żebyś zajął się Sasuke, kuzynie - powiedział po dłuższej chwili Itachi
- Dlaczego mam się zajmować twoim bratem, który jest rozkapryszonym dzieciakiem nie szanującym starszych od siebie ? - zapytał mój mąż po czym prychnął
- Ja się nim zajmę - powiedziałam i poczułam na sobie spojrzenia obu Uchihów.
- Nie ma mowy - warknął Madara
- Nie pytałam Cię o zgodę, kochanie - powiedziałam jadowicie
- Nie musisz tego robić - odparł Itachi
- Chcę się nim zająć to po pierwsze, a po drugie przestańcie mi rozkazywać, nie jestem dzieckiem do cholery! - krzyknęłam
- Właściwie ona ma rację - rzucił Kisame
- Zamknijcie się wreszcie - warknęłam a po chwili rzuciłam senbonami w kierunku gapiącego się na nas chłopaka. Spojrzenia wszystkich powędrowały za torem lotu mojej broni. Po chwili wszyscy parzyliśmy na Sasuke.
- Co za ckliwa chwila, spotkanie Uchiha po latach - powiedział Kisame zanosząc się śmiechem. Jednym z mieczy Ikazuchi dotknęłam szyi Hoshigakiego.
- Zamknij wreszcie mordę bo Cię zabiję - warknęłam patrząc mu w oczy.
- W porządku nie złość się mała już się zamykam - powiedział.
Sasuke uśmiechał się kpiąco więc po chwili oba moje miecze przyszpiliły go do drzewa. Próbował się wyrwać ale nie udało mu się. Popatrzył w moje oczy i uśmieszek zniknął z jego twarzy.
- Od razu lepiej - mruknęłam wyciągając ręce przed siebie, po chwili pojawiły się w nich miecze Ikazuchi a Sasuke upadł na kolana.
- Wy - wskazałam na członków Akatsuki - Wynocha. A ty - zwróciłam się do Sasuke - Idziesz z nami do Konohy. Nie próbuj mi się sprzeciwiać bo zobaczysz arsenał moich najlepszych technik a nie wiem czy przeżyłbyś po pierwszej - chłopak milczał wpatrując się we mnie. Podeszłam i pomogłam mu wstać - Bez żadnych sztuczek - ostrzegłam go.
Kisame zaśmiał się i po chwili wraz z Itachim zniknęli między drzewami.

*

Przed nami znajdowała się brama Konohy. Podczas podróży Sasuke nie sprawiał problemów. Udaliśmy się do gabinetu hokage, którym okazała się być Tsunade.
- Hokage-sama to kopia traktatu dla Konohy - powiedział Madara podając jej dokument.
- Rozumiem - odparła spoglądając na kartkę papieru. Po chwili jej spojrzenie spoczęło na Sasuke - Chcesz wrócić ? - zapytała
- Tak - rzucił w odpowiedzi
- Dobrze ale musisz mieć opiekuna, który będzie za ciebie odpowiedzialny - powiedziała po chwili.
- Mogę zostać tym opiekunem jeśli pani pozwoli - powiedziałam
- Kim jesteś ? - zapytała
- To moja żona - odpowiedział Madara - Pochodzi z Kiri i chciałaby zamieszkać ze mną w Konoha.
- Jak się nazywasz ?
- Michiru Nakatomi
- Dobrze więc, możesz tu zamieszkać i być opiekunem Sasuke. Jaką miałaś rangę w Kiri ?
- Jonin - odparłam
- Od dziś jesteś joninem z Konohy - powiedziała wręczając mi opaskę - A teraz możecie odejść - dodała.
Wyszliśmy z jej gabinetu a potem z budynku.
- Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytał Sasuke
- Bo prosił mnie o to twój brat i dlatego, że tego chciałam.

piątek, 23 stycznia 2015

2.Wszystko było jak przedtem, a jednak coś się zmieniło.

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Umyłam się, ubrałam i poszłam przygotować śniadanie. Zrobiłam cały talerz kanapek i zaparzyłam dwa kubki herbaty. Usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie a po chwili do kuchni wszedł Madara, spojrzał na mnie i usiadł na przeciwko mnie.
- Ohayo skarbie - powiedział po czym spojrzał na talerz z kanapkami i herbatę i dodał - Dziękuję za śniadanie
- Ohayo i nie ma sprawy
Po zjedzeniu śniadania posprzątałam i wyszłam na spacer. Idąc ulicami wioski rozglądałam się na boki, były tam sklepy z ubraniami, spożywczy, sklep z bronią, apteka i drogeria. Było też kilka kawiarni i kwiaciarnia. W końcu doszłam nad jezioro, usiadłam na pomoście i patrzyłam na wodę.

Siedziałam nad jeziorem już od ponad dwóch godzin kiedy usłyszałam kroki, które po chwili ucichły
- Szukałem Cię - usłyszałam głos Uchihy
- No to znalazłeś - odparłam a on usiadł obok mnie
- Dlaczego tak zniknęłaś ? - zapytał
- Chciałam pomyśleć
- Rozumiem
- Dlaczego się na to wszystko zgodziłeś ? - zapytałam - Równie dobrze mogli wysłać Itachiego mimo, iż jest przestępcą to nadal pozostaje członkiem klanu Uchiha albo jednego z członków klanu Hyuuga - dodałam
- Sam się zgłosiłem kiedy usłyszałem, że Mizukage wybrał członkinię klanu Yuki. Widziałem, że jesteś jedyną dziewczyną z tego klanu no i zgodziłem się na ten ślub bo już się poznaliśmy i zakochałem się w Tobie - odparł a mi szczęka opadła dosłownie.
- Poznaliśmy się na misji w wiosce Trawy mieliśmy współpracować ale Ty wszystko chciałeś zrobić sam no i prawie spaliłeś mnie Katonem i mówisz mi że się we mnie zakochałeś - to było dla mnie całkowitym zaskoczeniem.
- Jednak pamiętasz - rzucił i uśmiechnął się kpiąco - W sumie to jesteśmy do siebie podobni - dodał
- Jesteś skrytym i zamkniętym w sobie arogantem, który lubi robić innym na złość a ja taka nie jestem
- Naprawdę tak o mnie myślisz ? - zapytał patrząc na mnie
- Zapomniałabym prawie nigdy nie okazujesz emocji poza tymi kpiącymi uśmieszkami a do tego jesteś wrednym draniem, który nie szanuje kobiet. - na moje słowa chłopak uniósł do góry jedną brew
- Ciekawe skąd wiesz takie rzeczy - zastanawiał się nadal na mnie patrząc
- Słyszałam co nie co od kilku dziewczyn z Konohy - rzuciłam
- Wiesz trudno było mi szanować dziewczyny, które przysiadały się do mojego stolika w barze i proponowały niemoralne rzeczy - powiedział po chwili, patrzyłam na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy - Jak zdążyłaś zauważyć Ciebie szanuję i staram się być z Tobą szczery. Próbuję pokazywać Ci moje emocje ale to trudne zważywszy na to, że przez tyle lat je przed wszystkimi ukrywałem, bądź dla mnie wyrozumiała w tej kwestii.
- Postaram się Madara - rzuciłam
- Dziękuję
- Trudno mi zaakceptować fakt, że jestem Twoją żoną. Pewna osoba będąca członkiem Twojego klanu zabiła bliską mi osobę i od tamtej pory mam uraz do Twojego klanu.
- Od wczoraj Ty również należysz do klanu Uchiha - zauważył Madara a ja zgodziłam się co do tego - Obiecuję Ci, że zrobię wszystko żebyś zmieniła zdanie na mój temat. Może nawet kiedyś odwzajemnisz moje uczucia do Ciebie. Póki co nie będę na Ciebie naciskał ani zmuszał Cię do zbliżeń czy żebyś się ze mną całowała. Zaczekam aż sama będziesz tego chciała, gdyby coś wystarczy poprosić. - powiedział uśmiechając się do mnie. Zamurowało mnie po tym co przed chwilą powiedział. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Teraz rozumiem co miał na myśli mówiąc, że mnie szanuje. A co najlepsze ja też darzę go szacunkiem.
- Zaskoczyłeś mnie tym co powiedziałeś ale dziękuję, że starasz się mnie zrozumieć. Ja próbuję już od jakiegoś czasu i nadal nie potrafię zrozumieć Ciebie, może kiedy poznam Cię lepiej mi się uda.
- Na pewno - rzucił - A teraz wracajmy do domu bo robi się już chłodno - dodał i narzucił mi na ramiona swoją bluzę. Podał mi dłoń i pomógł wstać. Złapałam go pod ramię i ruszyliśmy w kierunku domu, nawet nie zauważyłam że już wieczór. Wspólnie przygotowaliśmy kolację a po zjedzeniu jej położyliśmy się spać.
Następnego dnia odwiedził nas jakiś chłopak, złapał mnie i przeniósł się nad jakiś zbiornik wodny. Wyczuwałam, że było tu bardzo głęboko. Związał mi ręce z tyłu a potem związał mi nogi. Do stóp za pomocą nitek chakry przymocował mi kamienie po czym wrzucił mnie do wody. Szybko poszłam na dno, te kamienie bardzo mi ciążyły więc nie mogłam wypłynąć na powierzchnię. Próbowałam różnych sposobów żeby pozbyć się tych nici z chakry ale nie udało mi się. Miałam coraz mniej tlenu i byłam na skraju przytomności. Po chwili poczułam jak ktoś pozbywa się kamieni i płynie ze mną w górę.

*

Szybko dopłynąłem do brzegu i wyszedłem z wody. Otuliłem dziewczynę płaszczem i pobiegłem z nią o domu. Cholera gdybym nie pojawił się tam na czas Michiru by się utopiła. W domu szybko rozebrałem ją z przemoczonych ubrań, wytarłem ręcznikiem jej ciało i ubrałem ją w coś suchego i ciepłego. Położyłem ją na łóżku w sypialni i opatuliłem jej ciało grubym kocem. Bardzo się trzęsła i szczękała zębami. Przeniosłem się do budynku dowódcy i poszedłem do jego gabinetu by prosić go o pomoc medyka.
- Po co Ci medyk Uchiha-san ? - zapytał
- Moja żona go potrzebuje
- Co się stało ? - zapytał widząc moją wściekła minę
- Jakiś chłopak z opaską wioski dźwięku wrzucił moją żonę do jakiegoś zbiornika wodnego poza wioską z kamieniami przywiązanymi do nóg. Gdybym nie zdążył na czas utopiłaby się.
- Dobrze, medyk zaraz się pojawi. Niech pan wraca do żony - odparł a ja wyszedłem i wróciłem do domu.
Medyk stwierdził zapalenie płuc. Zostawił leki i wytłumaczył mi jak i kiedy je podawać. Dopiero wieczorem Michiru odzyskała przytomność.

*

- Madara - wychrypiałam a chłopak usiadł obok mnie na łóżku i złapał mnie za dłoń
- Jestem - szepnął
- Co się stało ? - zapytałam
- Prawie się utopiłaś przez tego ninja z Oto. Zabiłem go, wyciągnąłem Cię z wody i przyniosłem   tutaj - odpowiedział Uchiha
- Uratowałeś mi życie dziękuję - powiedziałam cicho
- Zawsze będę Cię ratował - rzucił
- Ty się mną opiekujesz ? - zapytałam zdziwiona a on uśmiechnął się do mnie ciepło
- Oczywiście, że się Tobą opiekuję kochanie - potwierdził.
Moje leczenie trwało miesiąc. Madara rzeczywiście robi wszystko żebym zmieniła zdanie na jego temat. Uratował mi życie, stanął w mojej obronie i opiekował się mną kiedy byłam chora. Nigdy bym nie pomyślała, że on jest do tego zdolny. Gdy wtedy na pomoście wyznał, że mnie kocha nie wierzyłam mu ani trochę ale z każdym spędzonym z nim dniem przekonuję się że jego uczucia do mnie są prawdziwe i szczere oraz że myliłam się co do niego. Ciągle mnie czymś zaskakuje, nie poznaję go. Przez ten miesiąc gdy chorowałam podawał mi posiłki do łóżka. Nie pozwalał mi wstawać poza pójściem do toalety. Najgorsze było to, że nie pozwalał mi się samej umyć bo jak twierdził mogę się utopić a on nie chce mnie stracić przez taką głupotę więc zanosił mnie do łazienki i wkładał do wanny po czym czekał aż się umyję cały czas na mnie patrząc. Oskarżyłam go nawet, że robi to dla przyjemności i żeby pooglądać mnie nago. Zaśmiał się wtedy i powiedział, że jest moim mężem i może mnie oglądać nago kiedy mu się tylko podoba i że powinnam do tego przywyknąć bo będzie mnie tak oglądał aż do śmierci. Dużo ze sobą rozmawialiśmy i lepiej się poznaliśmy.
Pewnego dnia odwiedził mnie medyk i oznajmił, że jestem już zdrowa ale mam się oszczędzać i na siebie uważać. Madara obiecał mu, że osobiście tego dopilnuje.
Przez kolejne miesiące naszego pobytu w Yuki pomagaliśmy jej mieszkańcom. Raz zaatakowano wioskę i stanęliśmy w jej obronie wraz z shinobi wioski śniegu. Madara został ciężko ranny i teraz to ja opiekowałam się nim. Chłopak stwierdził, że teraz mam okazję go sobie pooglądać nago i że on nie ma nic przeciwko. Zaśmiałam się wtedy i przywaliłam mu w ramię.
Kiedy już doszedł do siebie podpisaliśmy traktat w imieniu naszych wiosek. Już jutro wracamy do domu, spakowałam więc wszystkie nasze rzeczy i zeszłam na dół.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - powiedział Madara i wręczył mi prezent. Spojrzałam na niego zdziwiona. To takie dziwne obchodzić osiemnaste urodziny będąc już mężatką. Dwa miesiące temu Madara obchodził swoje dwudzieste drugie urodziny a w prezencie dostał katanę.
- Skąd ty ?
- Wiem kiedy moja żona ma urodziny czy to coś dziwnego ? - zapytał a ja zaprzeczyłam. Otworzyłam pudełeczko, które mi wręczył. Był w nim łańcuszek a na nim zawieszka z herbem klanu Uchiha.
- Dziękuję. Pomożesz mi ? - zapytałam odsłaniając szyję a on podszedł i zapiął mi łańcuszek - Zastanawiałeś się gdzie będziemy mieszkać po powrocie ? - zapytałam
- Chciałbym żebyśmy zamieszkali w Konoha - odparł po chwili namysłu
- Zastanawiałeś się może czy ja chcę mieszkać w Konoha ? - zapytałam
- A nie chcesz ? - zapytał
- Nie chcę - rzuciłam
- W porządku zamieszkamy w Kiri - powiedział - Kto z klanu Uchiha odebrał Ci kogoś bliskiego ? - zapytał
- Obito Uchiha - odparłam
- Przecież on nie żyje - rzucił
- Mylisz się on żyje i podaje się za Kagamiego Uchihę, nazywano go też Tobim. On jest prawdziwym liderem Akatsuki Madara - odparłam
- Liderem Akatsuki jest Pein
- Za jakiś czas przekonasz się że mam rację. - rzucilam i wyszłam z pomieszczenia.

Następnego dnia rano gdy już byliśmy gotowi do drogi udaliśmy się do przywódcy wioski. W jego gabinecie czekali już na nas Kakashi Hatake i Mangetsu Hozuki. Dostaliśmy kopie traktatu dla Kiri i Konohy i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Jak tam gołąbeczki ? - zapytał Mangetsu kiedy opuściliśmy już tereny Yuki
- Wspaniale - rzuciłam w odpowiedzi
- Właśnie widzę - odparł - A czemu masz taką minę ? - zapytał
- Wczoraj miałam urodziny matole - odparłam pokazując mu język
- Wszystkiego najlepszego Michiru
- Dziękuję Kakashi-san
- Najlepszego młoda - rzucił biało włosy
- Dzięki stary - powiedziałam uśmiechając się
- Ja wcale nie jestem taki stary
- Tak, no to ile masz lat ? - zapytałam
- Zgadnij młoda
- Ok, masz 27 lat - rzuciłam a chłopak zbladł
- Skąd wiedziałaś ? - zapytał - Szperałaś w aktach w gabinecie Mizukage
- Wiesz, że Yagura nie pozwala mi szperać w swoich papierach
- Rzeczywiście - mruknął
- Ciekawe czy przeszły mu już te głupie pomysły na wkurzenie mnie - zastanawiałam się głośno - Ostatnio ten kretyn wytrącił mnie z równowagi i straciłam panowanie nad Hyotonem
- Dlaczego tak obrażasz Mizukage ? - zapytał Kakashi - Nie boisz się że zostaniesz za to ukarana ?
Ja , Madara i Mangetsu wybuchnęliśmy śmiechem a szarowłosy zrobił zdziwioną minę.
- Mój braciszek nigdy mnie za to nie karał bo wie, że to w niczym nie pomoże.

Nasz siedmiodniowa podróż szybko zleciała i obyło się bez niespodzianek. Wieczorem ujrzeliśmy bramę Kirigakure.

niedziela, 18 stycznia 2015

1. Lepiej wiedzieć za wiele, niż zbyt mało

- Po co mnie wzywałeś ? - zapytałam patrząc w różowe tęczówki mojego rozmówcy.
- Czy Ty nigdy nie będziesz się do mnie zwracać z szacunkiem ? - zapytał mężczyzna siedzący za biurkiem.
- Wiesz, to trudne zważając na Twój wygląd - odparłam
- A co z nim nie tak ? - zapytał
- Nieważne - mruknęłam
- No dobrze, Hokage poprosił mnie o pomoc w pewnej sprawie - zaczął a ja spojrzałam na niego zirytowana, gdyż dobrze wiedziałam, że to oznacza kłopoty. Zawsze tak zaczyna, gdy to co mam zrobić może mi się nie spodobać - Sprawa dotyczy Yukigakure z którą staramy się utrzymać przyjazne stosunki - kontynuował
- Domyślam się że Konoha także się o to stara - stwierdziłam
- Zgadza się - potwierdził - Ale jest jeden problem, wioska ma nowego przywódcę, który jest tradycjonalistą i żąda wysłania do nich narzeczeństwa lub małżeństwa i tylko wtedy podpisze traktat pokojowy z naszymi wioskami - dokończył wpatrując się we mnie
- O nie ! - krzyknęłam - Chyba nie myślisz, że ja ...
- Właśnie myślę, że Ty jako ostatnia z przedstawicieli najsilniejszego klanu z Kiri i shinobi z najsilniejszego klanu z Konohy będziecie małżeństwem i nie będziecie mogli się rozstać
- Że co ? - zapytałam
- To co słyszałaś - odpowiedział mi Mizukage - Zostaniecie tam przez rok w imię przyjaźni między wioskami a potem wrócicie tu lub do Konohy i będziecie szczęśliwą rodzinką
- Nie możesz wysłać tam kogoś innego ? - zapytałam z nadzieją
- Nie - odparł z wrednym uśmieszkiem - A teraz wyjdź, bo muszę się przygotować na przybycie Hokage i Twojego przyszłego męża - rzucił i zaśmiał się
- Idiota - mruknęłam
- Słyszałem
- I dobrze - rzuciłam
Dlaczego on mi to robi ? Wiem, lubi mnie wkurzać. Ale tym razem przegiął, małżeństwo.   Prychnęłam. Też mi coś. Mógł wysłać Mei ale, po co, lepiej zrobić mi na złość. Szkoda, że Raiga już nie żyje. Może on mógłby mi pomóc. A niech cię Yagura.
Wróciłam do domu i poszłam się umyć i założyłam niebieskie spodnie, czarne buty shinobi i białą bluzkę na ramiączkach z wiązaniem przy biuście. Moje czerwone, sięgające za pośladki włosy związałam w kok i na czoło założyłam opaskę Kiri. Gdy skończyłam dostałam wezwanie do Mizukage.
Po dziesięciu minutach szybkiego marszu byłam w sali, w której przywódca przyjmował gości. Był już tam Hokage, którym nadal był staruszek Sarutobi i młody czarnowłosy chłopak. Miał na sobie czarną koszulę, niebieskie spodnie, czarne buty shinobi i opaskę Konohy na czole. Gdy lepiej się mu przyjrzałam zauważyłam herb jego klanu na plecach. No to pięknie. Podeszłam do nich.
- Witaj Hokage-sama - powiedziałam kłaniając się
- Witaj - odpowiedział a chłopak stojący obok odwrócił się twarzą do mnie i swymi czarnymi oczami zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głowy, dłużej zatrzymując się na moim sporym biuście.
- Gdzie się podziewa Mizukage ? - zapytał staruszek
- Pewnie znowu się spóźni - westchnęłam - Może usiądziecie - zaproponowałam i nasi goście usiedli przy stole. - Miyoshi - zawołałam głośno asystentkę Mizukage. Po chwili do sali wbiegła białowłosa dziewczyna.
- Tak Michiru-sama ? - zapytała kłaniając się
- Podaj trzy herbaty dla mnie i gości oraz kawę dla Yagury
- Hai - odpowiedziała i wybiegła z sali.
Po kilku minutach drzwi otworzyły się i dziewczyna wniosła napoje, postawiła tacę na stole i spojrzała na mnie
- Widziałaś Go jak tu szłaś ? - zapytałam
- Tak zaraz się pojawi - odpowiedziała
- Możesz odejść - rzuciłam i dziewczyna szybko opuściła salę. W wejściu minęła się z Mizukage. Zatrzymał się obok i zmierzył mnie spojrzeniem.
- Jesteś wreszcie - warknęłam - zapraszasz gości i się spóźniasz - dodałam.
Mężczyzna miał poważny wyraz twarzy.
- Witam w Kirigakure Hokage - powiedział a staruszek skinął głową. - To Michiru Nakatomi, jedna z ostatnich członków klanu Yuki i jednocześnie moja młodsza siostra.
- To ona ma zostać żoną naszego chłopaka ? - zapytał a gdy Yagura potwierdził dodał - To Madara Uchiha, jeden z najsilniejszych spośród żyjących członków klanu Uchiha.
Chłopak wstał i podszedł do mnie. Podałam mu dłoń a on ją uścisnął.
- Przygotowałem dla Madary pokój w domu, zaprowadzisz go tam. Wyruszycie za trzy dni jak tylko przybędą Mangetsu z Hatake. - powiedział po chwili brat
- Wasz ślub odbędzie się następnego dnia po waszym przybyciu do Yuki - powiedział Hokage a ja spojrzałam na brata
- Yagura ty parszywa świnio jak mogłeś mi to zrobić! - krzyknęłam a wokół jego stóp zaczął powstawać lód
- Nie powiedziałem Ci bo wiedziałem jak zareagujesz
- Gówno prawda nic nie powiedziałeś bo chciałeś mnie wkurzyć i udało Ci się - warknęłam
- O co Ci chodzi ? - zapytał - Nie podoba Ci się Madara? Brzydzi Cię przebywanie z nim czy co? - zapytał pogardliwie a ja zmierzyłam go spojrzeniem, lód dotarł już do jego ud.
- Nic do niego nie mam, nie brzydzi mnie przebywanie z nim i szczerze to jest bardzo przystojnym mężczyzną. Ale tu nie chodzi o niego, dobrze o tym wiesz. Robisz to wszystko żeby chociaż w taki sposób mnie kontrolować, bo wiesz że inaczej nie dasz rady. To nie moja wina, że nie odziedziczyłeś naszego klanowego kekkei genkai a ja tak. - powiedziałam a Madara uśmiechnął się szelmowsko na moje słowa o nim. Wyciągnęłam przed siebie oba miecze Ikazuchi i spojrzałam na Yagurę, nie mógł poruszać nogami. Zaczęłam składać pieczęci kiedy nagle odezwał się brat
- Nie używaj tego jutsu! - krzyknął - Uspokój się - nakazał
- Jak mam się uspokoić kiedy zmuszasz mnie do małżeństwa dla dobra Kirigakure ? -zapytałam - Nie jestem Twoją własnością - dodałam
- Masz rację nie jesteś - odparł - Przepraszam Cię za to ale nie mogę wysłać nikogo innego - dodał - To musieli być członkowie najsilniejszych klanów a ty jesteś jedyną kobietą z klanu Yuki.
- Uspokój się proszę - powiedział Madara podchodząc do mnie - Porozmawiajmy i poznajmy się lepiej, nie warto marnować czasu i chakry na coś takiego - dodał i złapał mnie za ramiona przytulając do siebie. - Proszę - wyszeptał.
Lód unieruchamiający Yagurę zaczął się cofać, stałam nieruchomo obejmowana przez Uchihę. Po jakiś pięciu minutach lód zniknął całkowicie. Chłopak odsunął się ode mnie a ja spojrzałam prosto w oczy mojego brata.
- Masz rację - rzuciłam - Nie powinnam się tak zachowywać będąc jednym z Siedmiu Mistrzów Miecza - dodałam i schowałam miecze. - Zostanę jego żoną ale nie robię tego dlatego, że ty wydałeś mi takie polecenie, robię to dlatego, że chcę dobra naszych wiosek i żeby przez ciebie Hokage nie wyszedł na głupca - powiedziałam po czym ruszyłam w kierunku wyjścia. Przy drzwiach zatrzymałam się - Idziesz Madara ? - zapytałam
- Tak już idę - odparł a kiedy stał już obok mnie wyszliśmy na korytarz. Ruszyliśmy kręconymi schodami na dół a potem do wyjścia.
- Chciałeś porozmawiać - mruknęłam - Słucham więc
- Co to było tam w sali ? - zapytał
- Hyoton, moje kekkei genkai. Kiedy coś lub ktoś doprowadza mnie do szału nie panuję nad tym. Twoim kekkei genkai jest sharingan czyż nie ?
- Tak - potwierdził - Ale nie jest to zwyczajny sharingan - mówiąc to uruchomił go
- Mangekyo - szepnęłam
- Wieczny mangekyo - sprostował - Przeszczepiono mi oczy brata bo straciłem wzrok a on już umierał.
- Przykro mi Madara - odpowiedziałam
- Dziękuję - mruknął - Opowiedz mi coś o sobie - poprosił
- Yagura jest moim starszym bratem. Moich rodziców zamordowano na moich oczach gdy miałam osiem lat. Ich mordercy pojawili się na ich pogrzebie a gdy zaczęli się z nich śmiać zabiłam ich czym zasłużyłam sobie na awans na chuunina. Od dziecka wszyscy mieli mnie za słabeusza a brata za geniusza. Wszyscy moi rówieśnicy się ze mnie śmiali a ja płakałam w poduszkę. Nigdy nie płakałam przy nich bo wiedziałam, że jeszcze bardziej by ze mnie szydzili. Po śmierci rodziców zmieniłam się i już nikt się ze mnie nie naśmiewał. Teraz jestem joninem, byłam też członkiem ANBU. Moje natury chakry to Suiton i Fuuton. Lubię jeść onigiri i grillowane piersi z kurczaka, nie cierpię ikry i kawy. No i to chyba tyle - rzuciłam - Teraz ty
- Miałem dwóch braci Soramaru i Izunę. Obaj nie żyją. Mój ojciec Tajima został zamordowany przez jakiegoś shinobi z Iwy a moja matka zmarła przy porodzie mojego najmłodszego brata Soramaru. Mam dwóch kuzynów Itachiego i Sasuke. Starszy wymordował nasz klan zostawiając przy życiu swojego brata i mnie. Jestem joninem i członkiem ANBU. Moje natury chakry to Katon i Doton. Lubię jeść Dango i Inarizushi, nie cierpię ikry i kawy - skończył
- Czyli mamy coś wspólnego ?
- Tak
Porozmawialiśmy jeszcze trochę na inne tematy i poszliśmy do domu. Pokazałam chłopakowi jego pokój i poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się i udałam się do kuchni żeby przygotować kolację na którą zjedliśmy inarizushi.
Wieczorem dnia przed wyruszeniem do Yuki spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i zapieczętowałam je w zwojach. Przygotowałam też sobie strój na podróż.
Następnego dnia rano wzięłam prysznic i ubrałam przygotowane poprzedniego dnia ubranie. po zjedzeniu śniadania udaliśmy się do siedziby Mizukage. Obaj Kage już na nas czekali, razem z nimi byli Mangetsu i szarowłosy mężczyzna, który pewnie jest tym Kakashim Hatake. Pożegnaliśmy się z Hokage i Yagurą po czym ruszyliśmy w drogę.
- Michiru nie wiedziałem, że masz narzeczonego a do tego, że jest nim Uchiha - powiedział Mangetsu uśmiechając się
- No to już wiesz - rzuciłam
- A jak długo się znacie ? - zapytał
- Cztery dni - odparłam a on spojrzał na mnie
- Żartujesz prawda ?
- Pewnie, że tak a co ty myślałeś
- Nie to by było głupie nawet jak na ciebie żeby żenić się z facetem, którego tak krótko znasz - powiedział po dłuższej chwili. - To jak się poznaliście ?
- Na misji - rzuciłam - Prawie spalił mnie Katonem a na tamtej misji współpracowaliśmy - dodałam.
Podróż trwała siedem dni. Przybyliśmy do Yuki późnym wieczorem. Przywódca pokazał nam dom, w którym będziemy mieszkać przez rok.
Następnego dnia odbył się nasz ślub.

sobota, 17 stycznia 2015

Prolog

Wszyscy uważają, że jestem słabeuszem a mój brat geniuszem.

Zawsze tak było.

Kilka lat później wszystko się zmieniło, braciszek został przywódcą wioski a ja stawałam się coraz lepszym shinobi.

Pewnego dnia po powrocie do domu byłam świadkiem morderstwa własnych rodziców.

Dwa dni później stałam nad ich grobem.

Po śmierci rodziców brat był moim jedynym krewnym i opiekunem.

Z dniem ich śmierci zmieniłam się nie do poznania.

Już nikt nigdy nie nazwał mnie słabeuszem.