Obudziłam się zlana potem, usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Obok mnie spał Madara, kiedy usiadłam jego ręka z mojego brzucha zsunęła się na udo. Zabrałam jego dłoń, wstałam, ubrałam szlafrok i podeszłam do okna. Był środek nocy, pełnia księżyca. Ulica w dzielnicy naszego klanu była oświetlona przez księżyc. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w księżyc i gwiazdy. Trwałam w takim transie bez kontaktu z otoczeniem dopóki nie poczułam skurczu w dole brzucha a parę minut później obudził się Madara siadając na łóżku.
- Co się dzieje? Dlaczego nie śpisz? - zapytał
- Miałam zły sen i nie mogłam spać ale teraz chyba zaczął się poród kochanie - odparłam.
Mężczyzna momentalnie wyskoczył z łóżka, szybko się ubrał, okrył mnie kocem, wziął na ręce i ruszył do szpitala. Na miejscu moje przypuszczenia się potwierdziły, zaczął się poród. Niedługo potem odeszły mi wody i Shizune zabrała mnie na salę porodową.
Pięć godzin później na świat przyszedł nasz syn. Kiedy został już umyty, zbadany i ubrany podano go mi, był taki podobny do ojca. Przewieziono mnie do sali w której czekał już Uchiha. Gdy pielęgniarka i Shizune opuściły salę mężczyzna podszedł i spojrzał na trzymanego przeze mnie noworodka.
- Mamy syna - powiedziałam cicho a w odpowiedzi dostałam uśmiech i całusa w czoło.
- Jakie nadacie mu imię? - zapytał Sasuke, który właśnie wszedł do sali ze swoją dziewczyną.
- Yuuji - odpowiedziałam
- Ładne imię - odparła Hinata podchodząc bliżej.
Odwinęłam kocyk okrywający chłopca aby mogli mu się przyjrzeć.
*
Kiedy Michiru odwinęła kocyk przybliżyłem się do łóżka na którym leżała żeby zobaczyć chłopca.
Ma czarne włosy i oczy, jest podobny do ojca.
Przez cały czas jaki spędziliśmy z Hinatą w szpitalu chłopiec ani razu nie zapłakał, obserwował tylko twarz swojej mamy a potem zasnął. Madara został ze swoją rodziną a my ruszyliśmy w kierunku centrum wioski żeby zrobić zakupy.
Kiedy wracaliśmy już do domu zatrzymał nas Itachi, obok którego zatrzymała się szarowłosa kobieta z dzieckiem na rękach.
- Możemy porozmawiać Sasuke? - zapytał
- Już ci mówiłem, że nie będę z tobą rozmawiał, a wyprzedzając twoje pytanie moją rodziną są Madara, Michiru, ich dziecko i Hinata - odparłem zaciskając dłoń w pięść - Ty już nie jesteś moją rodziną - dodałem
- To moja dziewczyna Kazuki Kazami i nasz córka Sasaki - powiedział po chwili
- Nic mnie to nie obchodzi a teraz wybaczcie ale wracamy do domu - oznajmiłem i zrobiłem krok naprzód ale kolejnego nie zdążyłem, bo Itachi złapał mnie za ramię.
- Proszę cię tylko o chwilę rozmowy - wycedził
- A ja cię proszę żebyś się ode mnie odczepił bo nie chcę cię znać - odparłem - Nie po tym co zrobiłeś.
- To było dziesięć lat temu - powiedział już spokojniej
- To mało istotne kiedy, ważne że to się w ogóle wydarzyło - odparłem a po chwili podeszło do nas dwóch mężczyzn z opaskami Kiri.
- Szukamy Michiru Uchiha, wiecie gdzie ją znajdziemy? - zapytał jeden z nich
- Kim jesteście? - zapytałem zdziwiony
- Jestem Mangetsu a to mój brat - oznajmił - Jesteśmy przyjaciółmi Michiru - dodał
- Michiru jest w szpitalu, dzisiaj rano urodziła syna - odpowiedziałem a mężczyźni poszli.
- Madara ma syna, no proszę - odparł Itachi z kpiącym uśmiechem
- On przynajmniej potrafi zrobić sobie syna - wypaliłem. Hinata się zaśmiała, twarz mojego brata poczerwieniała ze złości a jego dziewczyna spuściła wzrok.
- Co to ma znaczyć? - zapytał zaciskając dłonie w pięści
- O co się wściekasz? - zapytałem nie oczekując odpowiedzi - Po prostu stwierdziłem fakt, że nie potrafisz zrobić sobie syna. Przecież to nie koniec świata - dodałem po czym uśmiechnąłem się kpiąco.
Itachi podszedł i zamachnął się żeby uderzyć mnie w twarz ale zatrzymałem jego rękę.
- Uważaj na to co robisz - syknąłem po czym puściłem jego rękę i ruszyłem do domu a Hinata po chwili zrobiła to samo.
Kiedy wróciliśmy do domu Madara już na nas czekał.
- Jak się udały zakupy gołąbeczki? - zapytał
- Kupiliśmy wszystko co było potrzebne - oznajmiła po chwili Hinata i weszła do kuchni. Zaniosłem tam zakupy i wróciłem do salonu.
- Dlaczego Itachi był taki wściekły kiedy mijałem go na ulicy? - zapytał
- Zaczepił nas na ulicy nie chciałem z nim rozmawiać ale nalegał. Dowiedział się że macie z Michiru syna no i wypaliłem że ty chociaż potrafisz zrobić sobie syna - odparłem a mężczyzna wybuchnął śmiechem. Uspokoił się dopiero po jakiś dziesięciu minutach.
- I tylko to doprowadziło go do takiego stanu? - zapytał a ja skinąłem głową - Przecież to nie koniec świata, że ma córkę. Jak się postara to może mieć jeszcze syna - dodał po chwili namysłu.
- Jemu tego nie wytłumaczysz, jak spróbujesz to się na ciebie rzuci - warknąłem a mężczyzna uniósł brwi - Nie patrz tak, próbował mnie uderzyć ale zatrzymałem jego rękę tuż przed twarzą.
- Szczerz to jeszcze nigdy nie widziałem twojego brata wyprowadzonego z równowagi, on zawsze był spokojnym człowiekiem.
*
Po wyjściu Madary zdrzemnęłam się trochę a potem nakarmiłam synka. Nagle drzwi mojej sali otworzyły się a w progu stanęli moi przyjaciele.
- Mangetsu, Suigetsu co wy tu robicie? - zapytałam
- Wpadliśmy do ciebie w odwiedziny, tak dawno się nie widzieliśmy i tęskniliśmy za tobą - odparł starszy z braci.
- Cieszę się że wpadliście - odparłam z uśmiechem
- Słyszeliśmy, że masz syna - odparł młodszy
- Z kim? Z Uchihą? - zapytał Mangetsu - A może z kimś innym? - zapytał śmiesznie poruszając brwiami
- Oczywiście, że z Madarą młotku, przecież jest moim mężem - powiedziałam z oburzeniem
- Ech - westchnął mężczyzna - Myślałem, że do tego czasu się już pozabijaliście - dodał z szyderczym uśmieszkiem
- Kretyn - rzuciłam - Nie mogłabym zabić faceta, którego kocham - dodałam a oni patrzyli na mnie zszokowani
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiesz - rzucił Suigetsu
- A jednak - mruknęłam - Co słychać w Kiri? - zapytałam
- Mizukage szaleje od kiedy mieszkasz w Konoha i mamy mnóstwo roboty - odparł białowłosy z rozbawieniem
- Wiesz, że jakby ona to usłyszała miałbyś przerąbane - stwierdził drugi a ja uśmiechnęłam się
- Mangetsu znalazłeś już sobie dziewczynę? - zapytałam - Chyba, że masz już żonę
- Mam żonę, spodziewamy się dziecka a Suigetsu jest niepocieszony, bo Karin woli blondaska - odparł czym wywołał u mnie szeroki uśmiech.
- Nie wiedziałam, że podoba ci się Karin - rzuciłam
- Bo mi się nie podoba a ten głupek stroi sobie ze mnie żarty - powiedział obrażony.
- Suigetsu a pamiętasz jaki numer twojemu bratu wywinął kiedyś Kisame? - zapytałam a chłopak uśmiechnął się co mówiło mi że pamięta i to bardzo dobrze.
- Mieli sparing na miecze, Kisame wylądował na plecach i upadając pociągnął braciszka za sobą tak, że wylądował na nim. Później przez kilka miesięcy śmiano się z nich, że są parą - odparł chłopak i wybuchnął śmiechem.
Siedzieliśmy tak i wspominaliśmy przez kilka godzin. Od dawna tak się nie śmiałam jak tego dnia w ich towarzystwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz